Cześć!
Szczerze mówiąc nie planowałem dzisiaj pisać kontynuacji mojego FanFicku, obudziłem się dzisiaj z zadziwiającym pozytywizmem jak na poniedziałek 6.10 przed szkołą, a to wszystko w związku ze zbliżającymi się świętami! Po powrocie ze szkoły (która bardzo szybko minęła) zacząłem robić łachmany Kopciuszka dla Ashlynn i przypomniało mi się jak bardzo chce dojść już do pewnego momentu w moim FanFicku, ale żeby tam dotrzeć musze napisać jeszcze kilka lub nawet kilkanaście rozdziałów. Więc usiadłem i napisałem trzeci :) Zapraszam więc Was jak zwykle do czytania i komentowania!
After Ever After High
Rozdział III
"Plan doskonały"
- Nie do pomyślenia! - Rzekł Milton
Grimm wraz z Babą Jagą przez opustoszały korytarz. Wszyscy
uczniowie skierowali się do głównego holu, ale Dyrektor nie miał
zamiaru tam się zjawić... Przynajmniej na razie. - Czemu nic nie
jest tak jak dawniej? Jak przy poprzednich pokoleniach, kiedy nikomu
nawet nie przyszło do głowy, żeby samemu „wybierać
przeznaczenie”! - krzyknął ze wściekłością.
- Czasy się zmieniają... A
nastolatkowie pozwalają sobie na coraz więcej, to wszystko przez te
„nowoczesne metody nauczania” dzieciaki czują za wiele luzu! -
potwierdziła Baba Jaga z udawanym zdenerwowaniem, a jako że nie
wyszło jej to za dobrze uśmiechnęła się tylko krzywo pod nosem.
- Kiedyś było inaczej, każdy podążał
za swoją historią czy tego chciał czy nie, wiedźma z piernikowej
chatki musiała przełknąć łzy i zjadać dzieci, zła królowa
starała być się jeszcze lepsza niż poprzednia, a księżniczki
wychodziły za książąt im przeznaczonych! - Milton złapał się
za skronie i rozmasował ja mrużąc przy tym oczy.
- Wiesz... Zawsze można użyć trochę
magii i przywrócić prawdziwego ducha naszym uczniom. - powiedziała
czarownica, potrząsnęła fiolką którą trzymała w dłoni i
uśmiechnęła się szyderczo.
- Zło trudno wykorzenić prawda? -
odwzajemnił uśmiech Dyrektor któremu bardzo spodobał się
plan.
- A najciekawsze jest to, że nie ma
problemu z jego sadzeniem... I rozprzestrzenia się bardzo szybko. -
Zarechotała.
I w ten sposób rozpoczęły się
przygotowania do okrutnego planu Dyrektora Grimma i Baby Jagi, aby
odebrać wolną wolę uczniom, a raczej... Żeby zasiać w nich
poczucie, bardzo, bardzo mocne poczucie własnego dziedzictwa.
***
Wszyscy uczniowie szli
jednym ciągiem przez wielki korytarz wysoki na kilkadziesiąt stóp (aby każdy olbrzym mógł się tam zmieścić). Przez wielkie okna
porośnięte bluszczem wpadało szare światło – pogoda była
raczej pod mopsem. Tak już jest w Krainie Baśni, że pogoda zmienia
się wraz z emocjami bohatera, a w tym przypadku kilkuset bohaterów
z najróżniejszych bajek. Ashlynn szła poza tłumem - z boku, ale
nie ona jedyna, wiele osób wolało się osamotnić w tym momencie,
więc co jakiś czas jedna osoba była poza tłumem. Jednak
zdecydowana większość chciała być ze swoimi przyjaciółmi, jak
to mówią „W grupie raźniej” ale córka kopciuszka szła z
boku cichutko i myślała... Myślała o tym co ją czeka, myślała
o swoich rodzicach z którymi tak bardzo chciałaby teraz być.
Jednak Internat jej to uniemożliwiał. Najpierw matka, potem
ojciec... Wredna Macocha, złe siostry przyrodnie... Dla niej nie
miało znaczenia co będzie dalej, bo jeśli to nie Hunter będzie
jej księciem to w jaki sposób będzie mogła być szczęśliwa?
Może najpierw, kiedy nie będzie pamiętała o Hunterze... Ale jak
wrócą? Razem, po ślubie? I kiedy przypomni sobie o swojej
pierwszej prawdziwej miłości? Tak myśli Ashlynn krążyły wokół
Rodziców i Huntera...
Raven spoglądała co
chwila na Maddie – wyglądała na bardzo zdeterminowaną, co chwila
przygryzała wargę, nabierała dużo powietrza jakby chciała coś
powiedzieć, ale potem je wypuszczała i powtarzała te czynności.
Maddie w sumie od dłuższego czasu przyglądała się przyjaciółce
i już dawno zauważyła, że dziewczyna próbuje sobie coś ułożyć
w głowie i wcale nie czekała aż to powiem tylko po to, żeby to co
powie nie zostało pominięte w historii...
- Hej! Wszystko słyszę
i wcale nie czekałam aż to powiesz! - odezwała się nagle
kapeluszniczka.
- Maddie? Znowu
rozmawiasz z eee „narratorem”? - uśmiechnęła się Raven ale
raczej z wymuszonej uprzejmości, niestety nie umiała uwierzyć, że
dziewczyna naprawdę słyszy głos narratora i że w ogóle ktoś
taki istnieje. (A istnieje) Wydawało jej się, że jest po
prostu... Szalona.
- Nie wierzysz mi? Ale...
Dlaczego? To tak trudno zrozumieć, że jest nad nami rodzinka
narratorów która opowiada o naszych historiach? Naprawdę cały
czas przyjmowałaś to jako głupie gadania dziewczyny która ma
nierówno pod sufitem? - zapytała zawiedziona, jej oczy wydały się
szkliste, a głos zadrżał.
- Nie obraź się Maddie,
ale to co mówisz jest po prostu... Chwilkę ale skąd ty o tym
wiesz? - zapytała zdziwiona
- Ekh, narrator bardzo
dokładnie opisał tą sytuację i to że twój uśmiech był
wymuszony. - rzekła zadzierając głowę wysoko do góry przyjmując
pozę „ala dumny lord” powtórnie chrząknęła i napiła się
herbatki którą jak zwykle miała na głowie, chociaż w tej
sytuacji na jej głowie znajdowała się jej mysz, ponieważ
filiżankę dzierżyła w dłoni - naturalnie.
- Maddie ja... Przepraszam,
ale nie mam chęci rozmawiać o tym czy narrator istnieje czy nie...
- powiedziała spuszczając głowę, poczuła się nieswojo i
jeszcze bardziej przygnębiona.
-
Oj już przestań się
tak martwić! Wiem, że czasami gadam dziwnie... Ale wracając do
początku naszej rozmowy, zostawiając w spokoju to czy Narrator
jest prawdziwy...
- Czy nie... - dodała
Raven uśmiechając się pod nosem (A jest prawdziwy!)
- To... Co tak namiętnie
układałaś w swojej głowie i chciałaś nam powiedzieć? -
wyszczerzyła się szeroko, mimo że brakowało jej trochę do Kotki
z Cheshire.
- Co? Skąd ty...? Ech,
nie ważne. Chodzi o to, że to trochę dziwne... Moi rodzice
opowiadali mi, że to wyglądało zupełnie inaczej, nie było
żadnych teleportów... Pamiętam jak rozmawiałam z mamą Cerise
powiedziała mi „Zaraz po ukończeniu szkoły pobiegłam z
koszykiem do babci” nie dała żadnej wzmianki o jakichś dziwnych
metodach wypełniania przeznaczenia! Coś mi tu śmierdzi i dowiem się co to takiego! -
rzekła zdenerwowana i jednocześnie dumna.
- Ponad połowa rodziców
w naszych opowieściach... Umrze... - Włączyła się do rozmowy
bardziej blada niż zwykle Apple. Zwykle jej cera była biała jak
śnieg, ale teraz zniknęły też rumieńce, usta zsiniały, skóra
poszarzała. Jej oczy były szkliste a ich wyraz tak błagalny...
Poczuła jakąś nienawiść do siebie, że zawsze była taka
naiwna, taka oddana temu wszystkiemu, a jednak... Jednak nie tak to
sobie wyobrażała...
- Apple, znajdziemy
sposób prawie wszyscy jesteśmy w podobnej sytuacji. - poklepała
ją po ramieniu Raven i uśmiechnęła się najcieplej jak w tej
sytuacji potrafiła.
- Miejmy nadzieję. -
Odpowiedziała blada jak ściana Apple. Wszyscy uczniowie weszli do
holu skąd większość rozeszła się do komnat – płeć żeńska
do lewego skrzydła, a mężczyźni do prawego. Nieliczni zasiedli
na kanapach w holu.
Nazajutrz atmosfera się
dużo nie zmieniła, niektórzy, których bajka nie kończyła się
jakąś tragedią nawet się czasem śmiali, opowiadali sobie żarty
– tak jak zwykle. Ale jednak większość utrzymywała grobową
ciszę. Na razie nie zapowiadało się na większe zmiany...
Natomiast plan Grimma i Baby Jagi wchodził w realizację, a jedyna
osoba która o tym wiedziała i potrafiła temu zapobiec ponownie
przemykała się za ciężkimi zasłonami i bogato zdobionymi
dywanami wiszącymi na ścianach.
Uwielbiam Twoje fanfiki! Są bardzo, ale to bardzo wciągające i mogą uzależnić bardziej niż nutella!
OdpowiedzUsuńDzięki! Bardzo możliwe bo zacząłem pisać ten rozdział po wszamaniu kilku łyżeczek Nutelli :D
UsuńTo tłumaczy dobry nastrój:) Ale oprócz czaru Nutellowego wielki talent też trzeba przyznać:D
UsuńTo opowiadanie jest świetne. Czekam na kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuń