poniedziałek, 3 marca 2014

Mój FanFick: Frozen 2 - Rozdział V

I jest kolejny rozdział :) Zapraszam do czytania ;)
***

Rozdział V

Kristoff i Anna siedzieli na wzgórzu wpatrując się w zachód słońca - górę pokrywała soczysta zielona trawa z kilkoma stokrotkami na krzyż. Za parą, stała płytka jaskinia, której wejście zakrywał bluszcz. Gdzie nie gdzie rosły zielone drzewa, przez które przedzierały się promyki zachodzącego słońca. Od wschodu wiał ciepły i przyjemny wiaterek, który rozwiewał niesforne kosmyki włosów Anny - Wszystko było idealne, dokładnie tak jak zaplanował Kristoff. 
Chłopak spojrzał do kieszeni, zastanawiał się czy dać go teraz, czy może oświadczyć się później. Wpatrywał się w błękitny lekko świecący diament, widniejący na srebrnym pierścieniu. - Czy znajdę inną odpowiednią chwilę? - myślał, gdyby nie to, że wymarzył sobie inne miejsce na oświadczyny zrobiłby to od razu. Jednak nie wiedział czy to miejsce jest prawdziwe, czy tylko wymyślone przez ludzi... Przełknął ślinę - Zrobię to teraz. - pomyślał - Jest idealnie. - już miał się oświadczyć ukochanej kiedy Anna odwróciła się i pokazała na niebo - Patrz jakie piękne kolory... - powiedziała, a Kristoff zrezygnował z oświadczyn, ale "na razie" - Spróbuję potem... - pomyślał.
- Kristoff? - Anna odwróciła się do ukochanego
- Tak? - powiedział wyrwany ze swoich namysłów
- Mówię, że jest naprawdę piękne niebo...
- A, tak jasne... Tak, masz rację, rzeczywiście jest piękne...  - uśmiechnął się lekko zmieszany Kristoff
- Coś się stało? - Anna zmierzyła go badawczym wzrokiem - Zachowujesz się jakoś dziwnie.... Cały wieczór jesteś nieobecny...
- Ja?
- No... A kto? No jasne, że ty. -powiedziała, ale zgubiła swój tok myślenia - Z resztą... już nie ważne.... - westchnęła i dalej wpatrywała się w zachód słońca.
- Dalej, zrób to teraz! - myślał Kristoff - A, co jeżeli się nie zgodzi... Nie, nie, zgodzi się na pewno się zgodzi!
Kristoff klęknął przed Anną i wyciągnął pierścionek - Anno... - księżniczka odwróciła się w jego stronę i zastygnęła w bez ruchu...
***
- Czemu? Powiesz mi wreszcie? Czy będziemy tak czekać, na zbawienie?! - zdenerwował się król
- Ja... - zająknął się Hans - Ja też chciałem coś osiągnąć...
- Zabijając Królową i księżniczkę Arendelle?! - zdziwił się ojciec Hansa
- Nie... Zostając królem, osiągając władzę... Być KIMŚ w TWOICH oczach! - książę pierwszy raz odkąd klęknął przed królem, podniósł głowę i spojrzał mu prosto w oczy - jego twarz była wymęczona i można było bardzo łatwo odczytać z jego oczu ból i przygnębienie. Teraz pociągnął nosem i poczół jak strasznie boli go nos po tym jak dostał od Anny, dopiero teraz zauważył że po twarzy cieknie mu krew...
Król na pierwszy widok jego twarzy wzdrygnął się, ale po chwili się opanował i mówił dalej - Mówisz, że chciałeś być KIMŚ  w MOICH oczach? Chyba trochę nie rozumiem... Przecież jesteś moim synem...
- Twoim TRZYNASTYM synem, jestem najmłodszy! Każdy brat przez całe moje dzieciństwo mi dokuczał, lub mnie bił! Nie potrafisz sobie tego wyobrazić bo TY jesteś królem, a w dodatku byłeś jedynakiem! Rodzice zawsze najbardziej troszczyli się o ciebie... O mnie troszczyła się tylko matka... - z oczu Hansa wypłynęły łzy - A teraz ją zawiodłem.. - pomyślał
- Mówisz że niby się o ciebie nie troszczyłem?
- A troszczyłeś? Zawsze byłeś zapatrzony w najstarszego i pozostałych synów! Mnie odrzucałeś na bok, nie odezwałeś się do mnie od szóstego roku życia! A za nim przestałeś się do mnie odzywać nigdy nie powiedziałeś mi NIC miłego! - Hans rozpłakał się na dobre.
Bracia Hansa którzy stali za drzwiami już dawno przestali się śmiać, patrzyli tylko na siebie ze wstydem i zaczęli się rozchodzić, prawie każdy z nich pomyślał sobie - Nie wiedziałem, że Hans miał tak trudno...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz