wtorek, 11 marca 2014

Mój FanFick: Frozen 2 - Rozdział VII

Cześć wszystkim! Zapraszam do czytania już VII rozdziału! Mam nadzieje że będzie się podobało :) 
***
- Mamo...? 
- Wejdź...
- Wiem... Że już wiesz... Ale...
- Słucham.
- No, więc, wiesz jak było w dzieciństwie?
- Wiem, i bardzo ci współczuję, ale to nie jest powód, żeby zabić rodzinę królewską!
- Wiem... Ale ja... - Jąkał się Hans, nie potrafił powiedzieć wprost, że chciał przejąć władzę.... - Dawaj. - myślał - powiedz jej wszystko, nic nie ukrywaj... - już otworzył usta, żeby wszystko powiedzieć, ale poczuł wielką gulę w gardle która nie pozwalała wyjawić mu prawdy...
- Hans? Mi możesz powiedzieć...
- Ja... Ja... Nie chcę ci mówić....
- Słucham? Niby dlaczego?
- Zawiodłaś się na mnie...
- Hans poczuł jak coś w nim się gotuje - Teraz albo nigdy... - pomyślał - Byłem strasznie chciwy i chciałem przejąc tron, nie zważając na ludzi stojących mi na drodze... Byłem gotowy ich zabić.... Wszystkich...
- Hans?! Ale?! Masz rację zawiodłam się na tobie! Ale ty....? Jak mogłeś? Jak mogłeś tak w ogóle myśleć?!
- Ja... Bardzo cię przepraszam...
- Mnie nie przepraszaj! Musisz przeprosić Królową i księżniczkę Arendelle!
- Zaraz, co? Mam tam wrócić i je przeprosić?
- Tak. I koniec kropka. Jak na razie to będzie dla ciebie odpowiednia kara.
- Ale?!
- Nie ma żadnych "ale". Dobranoc, śpij dobrze.
Książę wyszedł z pokoju matki i zamknął drzwi, z jednej strony był jej wdzięczny, że nie musi siedzieć w lochach, natomiast z drugiej strony wolał zgnić w więzieniu niż wrócić do Arendelle i popatrzeć Elsie i Annie w oczy i je przeprosić...
***
Wesołe promienie słońca obudziły Kristoffa, Anna oczywiście jeszcze spała, więc położył jej głowę na trawie, a sam zaczął pakować rzeczy do sań. Słońce obudziło też Svena bo już międlił letnią trawę w swoim pysku. 
Kiedy już wszystko było gotowe, dał Svenowi marchewkę i samemu też ugryzł kawałek...
- Anno? - Kristoff szturchał lekko księżniczkę w ramię... - Anno?
- Co? Co? Ja? Co...? 
- Jest już dziesiąta wstajesz?
- Przecież ja od świtu jestem na noga.....  - księżniczka odpadła na trawę i znowu pogrążyła się we śnie.
- Anno?
- Na nogach jestem od świtu! - poderwała się do góry...
- Wracamy? - zapytał Kristoff lecz w odpowiedzi usłyszał tylko chrapanie Anny - Anno?!
- Kto tam?!
- Wstawaj!
- No spoko... Tyle, że ja już od dawna nie śpi.... Nie śpię od dawna w sęsie że!
- Dobra, im szybciej wyjedziemy tym szybciej będziemy w zamku, wiesz o tym? 
- Tak, dobra już... - Anna wstała z ziemi i podeszła do źródełka które znajdowało się w jaskini, napiła się z niego wody i umyła twarz...
Kristoff pomógł księżniczce wsiąść do sań i wyjechali do Arendelle...
***
Słońce piekło niemiłosiernie, a para nie miała jeszcze połowy drogi za sobą, nagle zobaczyli mały sklepik, gdzieś wsród drzew.
- Pod ciupagami! - krzyknęli razem.
Szybko skierowali w tamtą stronę sanie i weszli do środka.
- Witojcie! Wy to chybo na dyńke upadli, że w taką spieklizne po lasach i gorach pałętajecie się? Co?
- Tak, można tak powiedzieć... - powiedziała Anna patrząc się z figlarskim uśmieszkiem na Kristoffa
- O, a wy to ostatnio do mnie nie przychodzili przypodkiem he?
- Tak, ale tym razem mam czterdzieści... - uśmiechnął się Kristoff i pokazał woreczek z monetami.
- A to zaproszam - usmiechnął sie Oaken
- Są może jakieś zniżki? - zapytała Anna
- Oj, dzisioj niestety nie mo... Ale łolejek własnej roboty jest! I stroje letnie łoczywiście też się znajdą!
- Hm... Ma pan może zimną wodę? 
- Łoj, mam! Ciepłą, zimną i letnią bo przecie letnia dzisiaj to głotująca się jest!
- To my poprosimy zimną. - Anna podeszła do lady i wyciągnęła monety.
- Tym razem to ja zapłacę! - wsunął się przed nią Kristoff
- To będzie w sumie dziesiąć! I targować się nie będą!
- Nie, nie mamy zamiaru się targować. - Kristoff wyłożył monety na ladę.
- Coś jeszczo? Czy tylko dwie butelki z zimna wodą i lodzikiem he?
- Tylko to, dziękujemy... - uśmiechnęła się Anna
- No, to do zobaczonka! - pożegnął ich Oaken.
Anna i Kristoff wyszli ze sklepu i wsiedli z powrotem do sań.
***
I jak rozdział? Może być? :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz